niedziela, 16 grudnia 2012

(01) Rozdział pierwszy

Powrót do kraju był dla mnie czymś w rodzaju rozpoczęcia nowego życia. Z lotniska w Dublinie odebrała mnie ciocia. Oczywiście nie obyło się bez tekstów typu: "ale ty wyrosłaś" czy "ile to lat cię nie widziałam". W samochodzie panowała kompletna cisza. Jedynie radio brzęczało gdzieś tam w tle. Nagle usłyszałam głos prowadzącego audycję, że numerem jeden na liście tygodnia jest piosenka Kiss You zespołu One Direction. Nie za bardzo miałam ochotę ich słuchać, ale na rękę też mi nie było słuchać wykładu cioci dlatego swój wzrok wlepiłam w szybę i patrzyłam jak krople deszczu urządzają sobie wyścigi. Kiedy nadszedł czas na solówkę Niall'a zaśmiałam się w duszy na samą myśl tekstu tej piosenki.  Po kilkugodzinnej jeździe i staniu w korkach zajechaliśmy pod mój stary dom. Popatrzyłam na niego przez okno, a po moim policzku popłynęła samotna łza.
- Jeśli chcesz możesz zamieszkać u nas. Przecież jest dużo miejsca. - powiedziała półszeptem ciocia.
Odwróciłam się w jej stronę i pokręciłam przecząco głową.
- Nie. Chcę stać się samodzielna i zmierzyć za swoimi lękami. - odpowiedziałam jej patrząc prosto w jej oczy.
- Dobrze niech ci będzie. - westchnęła i wyjęła z lewej kieszeni klucze do domu, aby następnie mi je podać.
- Dziękuję ci za wszystko co zrobiłaś dla mnie. - uśmiechnęłam się do niej promiennie.
- Nie ma za co słonko. Gdyby nie ja ten dom, by już runął. - zaśmiała się.
- Właśnie dlatego ci dziękuję. - przytuliłam ją.
- Nie ma za co. - odpowiedziała i oswobodziła się z mojego uścisku.
Wysiadłam razem z nią. Wyjęłam 2 walizki i poszłam z nimi na ganek.
- Trzymaj się mała i jak coś się będzie działo to dzwoń! - krzyknęła.
- Dobrze. Do zobaczenia. - odkrzyknęłam i zabrałam się za otwieranie drzwi. Pech chciał, że z sąsiedniego domku w oknie stanęła pani Maura. Szybko je otworzyłam i wepchnęłam walizki do środka. Zatrzasnęłam drzwi i zsunęłam się po nich. W duchu modliłam się, aby mnie nie zauważyła. Może nie patrzyła się kto wchodzi do domu? Może nie widziała mnie, bo pada dość obfity deszcz? A może po prostu spojrzała przez to okno przez przypadek? Milion pytań cisnęło mi się na myśl, a na żadną nie mogłam znaleźć odpowiedzi. Byłam zmęczona tą całą podróżą i nie miałam ochoty już na nic. Wzięłam jedną walizkę na górę i poszłam z nią do mojego starego pokoju.. Nie wiem czy dobrze zrobiłam, bo wchodząc do niego wszystkie wspomnienia powróciły. Usiadłam na łóżku i wzięłam ramkę ze zdjęciem, które stało tuż przy łóżku. Przedstawiało mnie wraz z moimi rodzicami. Rozpłakałam się jak małe dziecko. Tak bardzo mi ich brakowało. Z wyczerpania usnęłam.
Kolejnego dnia wstałam i usiadłam na łóżku. Rozejrzałam się po pokoju. Dopiero teraz zauważyłam, że praktycznie nic się nie zmieniło. Ściany były w odcieniu ciemnej zieleni. W rogu obok okna stało stare masywne biurko. Naprzeciwko jego stało jednoosobowe drewniane łóżko przykryte jakimś starym kocem, a szafa która stała zaraz obok łóżka nadal miała te zarysowania, które zrobiliśmy w dzieciństwie z Niall'em. Pożółkłe firanki za starości wisiały na karniszu. Ogółem trzeba było wszystko w tym domu ogarnąć. Otworzyłam walizkę i wyjęłam z niej bieliznę i jakieś dresy. Poszłam do łazienki. Stanęłam przed lustrem i doznałam szoku. Makijaż był rozmazany, włosy ułożone w jakiś nieład, a ciuchy pomięte. Podeszłam do szafki i wyjęłam jakiś ręcznik. Zmyłam cały makijaż, a następnie weszłam pod prysznic. Długo to on nie trwał . Wyszłam spod niego i już wytarta ubrałam się. Stare ciuchy wrzuciłam do kosza z brudnymi ubraniami. Wzięłam się za rozczesywanie moich długich mokrych włosów. Gdy się z tym uporałam postanowiłam związać je w niedbałego koka. To co, że były jeszcze mokre. Najwyżej się poskręcają. Poszłam do swojego pokoju i wzięłam telefon. Postanowiłam zadzwonić do cioci, aby zrobiła mi jakieś zakupy, bo ja nie miałam ochoty wychodzić z domu. Załatwiłam to z nią i wzięłam się za sprzątanie. Odsunęłam meble w swoim pokoju i wzięłam się za ścieranie kurzu. Kiedy byłam w połowie zadzwonił dzwonek do drzwi. Zeszłam na dół i otworzyłam drzwi, a w nich stała we własnej osobie ciocia. Wzięłam od niej zakupy i zaprosiłam ją do środka, ale ona odmówiła mówiąc, że ma jeszcze parę spraw do załatwienia. Pożegnałam się z nią. Wszystkie artykuły spożywcze zaniosłam do kuchni i położyłam je na stole. Pomyślałam, że rozpakowywaniem zajmę się potem. Wróciłam do swojej starej czynności. Po jakiś 40 minutach pokój był doprowadzony do ładu i składu. Zostało zawiesić tylko firanki. Wygrzebałam z szafki jakiś tiul o kolorze ecru. Wzięłam krzesełko i zaczęłam wieszać go na karniszu. Nagle w sąsiednim oknie ktoś staną.
- O nie. - powiedziałam sama do siebie.
Chłopak wyjrzał przez okno patrząc się na mnie, a ja pod wpływem chwilowego zaćmienia spadłam z krzesła obijając sobie tym samym tyłek. Nie powiem boleć to go bardzo bolał. Leżałam na tej podłodze jak jakaś idiotka i się nie podnosiłam. Postanowiłam zaryzykować i wyjrzałam przez nie. Chłopak już nie stał w oknie. Widać było jak porusza się po pokoju poszukując czegoś. Odetchnęłam z ulgą kiedy dostrzegłam, że to nie był Niall tylko jego starszy brat Greg.
- Dobra nieźle mam nawalone w tej głowie, żeby chować się przed sąsiadami - powiedziałam sama do siebie  - Boże dlaczego ja sama do siebie gadam. Chyba doskwiera mi samotność. - westchnęłam.
Zeszłam na dół i postanowiłam ogarnąć kuchnię i salon. Zajęło mi to trochę więcej czasu niż godzinę, ale uporałam się i z tym. Zebrało się też trochę prania. Poszłam do łazienki i wstawiłam jedno pranie. Umęczona tym wszystkim nalałam sobie szklankę soku pomarańczowego do szklanki i poszłam oglądać TV. Zanim udało mi się uruchomić to pudło moje nerwy zaczęły się nasilać. Jednak Bóg mnie kocha i po kilku próbach telewizor odbierał już normalnie. Trafiłam akurat na końcówkę wywiadu z One Direction.
- I ostatnie pytanie. Co więc chłopcy zamierzacie robić w te dni wolne? - zapytała prezenterka.
- Wiesz każdy z nas chce spędzić je z rodziną. Dlatego jedziemy do rodzinnych domów. - odpowiedział jej Louis.
Prezenterka zaczęła się żegnać ze wszystkimi, a ja dostałam wewnętrznego szału.
-Nie, nie, nie, nie! -krzyknęłam.
On nie może tu przyjechać, bo inaczej mnie zobaczy, będzie ignorował, a ja tego nie przeżyję. Zaczęłam histeryzować i rozmyślać, a co by było jeśli. Ten cały napad był spowodowany tym, że choć wiem ile znaczy dla mnie Nialler to nie jestem pewna ile ja znaczę dla niego. Ba zacznijmy od tego czy on w ogóle mnie pamięta. W tym całym zamyśleniu nie dostrzegłam nawet tego jak zaczynam powoli usypiać.

_______

Przepraszam was za jakiekolwiek błędy, ale pisałam to tak szybko, że nie miałam czasu zwracać uwagi na błędy czy też powtórzenia. Obiecuję, że już w drugim rozdziale zacznę z czymś działać i będzie on dłuższy. xx

1 komentarz: