Obudziłam się na twardej kanapie. Przypomniałam sobie o wczorajszym dniu. Sen mi pomógł i postanowiłam się tym nie przejmować. Podniosłam się z sofy i od razu poszłam do kuchni. Wyjęłam mleko z lodówki. Upiłam duży łyk i postawiłam go na stół. Potem wygrzebałam z szafki miskę i płatki kukurydziane. zgarnęłam jeszcze łyżkę z szuflady i poszłam sobie usiąść. Nalałam mleka do miski z płatkami i zaczęłam jej jeść. Ogółem to martwiło mnie to trochę, że ostatnio tak mało jem, ale to może i dobrze. Po skończonym posiłku umyłam naczynia po sobie. Usłyszałam jak dzwoni mój telefon. Pośpiesznie wytarłam dłonie o swoje dresy i go odebrałam.
-Słucham? - odezwałam się jako pierwsza.
-Cześć Sam tu Emily. Nie wybierasz się dziś nigdzie? - zapytała od razu.
-Wiesz właściwie to nie wiem, bo niedawno wstałam. - odpowiedziałam.
-To super. Przyjdę do ciebie za godzinę.Pa. - wypowiedziała na jednym tchu i się rozłączyła.
-Pa. - odpowiedziałam już właściwie sama do siebie.
Jeżeli ona ma tu przyjść za godzinę to muszę się szybko ogarnąć, bo nigdy nie wiadomo co jej odwali. Tak w ogóle to Emily jest córką mojej cioci. Zawsze mieliśmy ze sobą dobre kontakty, ale dość często się też kłóciliśmy. Poszłam na górę do pokoju. Wyciągnęłam z walizki czarne rurki i oliwkowy sweter z 3/4 rękawkiem. Z pokoju wpadłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Po dokładnym wytarciu ubrałam się i zaczęłam w pośpiechu suszyć włosy. Trochę mi to zajęło ze względu na ich długość. Zdążyłam się jeszcze pomalować kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Pośpiesznie zbiegłam na dół, by otworzyć drzwi.
- O Matko Boska Sami jak ty wyglądasz. - zmierzyła mnie od stóp po głową.
- Cześć. Mi również miło Cię widzieć. - zaśmiałam się z jej miny. - Wejdź. - otworzyłam szerzej drzwi.
- Ale tak na poważnie to wyglądasz po prostu inaczej. - mówiła zdejmując buty. - Zmieniłaś kolor włosów, schudłaś. - podniosła się. - Ale się nie martw ja już o ciebie zadbam. - zatarła ręce.
- O nie. - zrobiłam skwaszoną minę.
- Tak, tak, a teraz choć do kuchni, bo trochę zgłodniałam. - złapał mnie za rękę i zaczęła ciągnąć.
- Cała Em. Nic, a nic się nie zmieniła. - pokręciłam głową.
- Wiem. - uśmiechnęła się. - To co robimy sałatkę owocową? - spytała.
- Spoko, ale z owoców to mam tylko banany i mandarynki. - wyliczyłam na palcach.
- Apff. To zrobisz po prostu sobie spacerek do warzywniaka i po sprawie. - wzruszyła ramionami.
- Nie chce mi się. - zrobiłam krzywą minę.
- Musisz wyjść do ludzi. Przecież ten sklep jest za rogiem więc rusz tyłek, bierz kasę i maszeruj. - wypchnęła mnie.
- Dobra, dobra, ale pozwól mi założyć przynajmniej skarpety. - powiedziałam patrząc na nią przerażająco.
- Nie ma na to czasu. Zakładaj te trampki, wkłada bluzę i ciebie już tu nie ma. - założyła ręce na biodra.
- Tak jest proszę pani. - zasalutowałam jej.
Włożyłam te nuty, założyłam bluzę i wzięłam portfel. Wyszłam na dwór i od razu uderzył we mnie chłód. Udałam się do tego warzywniaka i kupiłam tam jeszcze ananasa, brzoskwinie i jabłka. Zapłaciłam i wyszłam. Zastanawiając się nad tym co Emily teraz robi moim domu wpadłam na kogoś w skutek czego upuściłam siatkę. Wyleciało z niej kilka owoców. Zaczęłam je w pośpiechu zbierać.
- Przepraszam Cię. - chłopak zaczął mi pomagać.
- Nie przepraszaj. To ja się zagapiłam i cię nie dostrzegłam. - zaczęłam się tłumaczyć jak głupia. Język mi się przy tym nieźle plątał.
- Sami choć już no! - krzyknęła Em stojąca w drzwiach.
-Sami? - spytał chłopak.
Podniosłam głowę i dopiero wtedy dostrzegłam, że to Niall.
- Dziękuję za pomoc. - odpowiedziałam przygryzając wargę ze zdenerwowania. Chwyciłam za siatkę i chciałam już iść, ale ręka zaciskana na moim nadgarstku nie pozwalała mi na to.
- Sam to ty? - spytał z nadzieją chłopak.
- To zależy jakiej Sam szukasz. - starałam grać, ale byłam niezbyt dobrą aktorką.
- Yyyy..no..ja.. - zaczął się jakby nad czymś zastanawiać.
Wykorzystałam ten moment i wyrwałam mu się. Odwróciłam się od niego i szybkim krokiem weszłam do mieszkania. Trzasnęłam za sobą drzwiami.
- Ja. Cię. Uduszę! - ostatnie słowo wykrzyczałam.
- Oj bez spiny przecież to tylko Niall. - powiedziała wyrywając mi siatkę z rąk.
- No tak tylko on. - wywróciłam oczami. - tylko on - teraz już ściszyłam głos.
Zdjęłam buty i bluzę. Następnie udałam się do kuchni. Tam Em kroiła już umyte owoce. Wzięłam ananasa i nóż. Próbowałam go obrać, ale było mi dość ciężko. Słyszałam jak dziewczyna chichocze ze mnie. Po kilkudziesięciu podejściach w końcu się udało. Skroiłam go w kostkę i dodałam do sałatki. Pięć minut potem siedzieliśmy w salonie i jadłyśmy to coś. Emily chyba wyczuła, że jestem zdenerwowana, bo siedziała cicho jak mysz pod miotłą. Po skończonym posiłku poszłyśmy do pokoju moich rodziców. Ściany w tym pokoju były koloru czerwonego. Pod oknem stało dwuosobowy łóżko, po obu stronach szafki nocne. Naprzeciwko stała szafa. Podeszłam do niej i ją otworzyłam. Nie było w niej nic. Ktoś nagle dotknął mojego ramienia.
- Mama spaliła wszystkie te rzeczy, bo nie chciała żeby wspomnienia wracały. - wyszeptała.
- Jak będą chciały wracać to i tak wrócą. - zamrugałam kilka razy chcąc zahamować łzy. - ale może dobrze zrobiła. - uśmiechnęłam się kwaśno.
- Nie masz się co smucić.
- Wiem. Mogę już dziś zostać sama? - spytałam.
- Jasne. Pamiętaj jak coś by się działo to dzwoń.
- Ok. - pokiwałam głową.
Stałam tak w bezruchu, aż usłyszałam trzask zamykanych drzwi. Popatrzyłam na okno. Było widać już księżyc. Poszłam się umyć. Po zakończeniu wszystkich czynności udałam się do pokoju. Gdy rozczesywałam włosy rozdzwonił się telefon. Wyświetlił się numer nieznany. Po chwili zastanowienia odebrałam telefon.
- Słucham? - zapytałam.
Odpowiedziała mi głucha cisza.
- Halo? - powtórzyłam głośniej.
Wtedy usłyszałam ten głos.
_____
Dobra mamy rozdział drugi. Druga część tego rozdziału mi się nie podoba, bo nie myślę coś wgl ostatnio. Miał być dłuższy, ale nie wyszło. Przepraszam.
Fajnie że dodałaś :)
OdpowiedzUsuń